News

Czy odkupienie fabryki LiuGong od Chińczyków miało sens? Były prezydent Stalowej Woli ostro punktuje ten fakt

liugong hsw
fot. Screen z filmu YouTube/ LiuGong

LiuGong/HSW. Początkiem października 2023 roku Huta Stalowa Wola przejęła, sprzedaną 11 lat temu chińskiej firmie LiuGong część huty, która produkowała maszyny budowlane.

Pisaliśmy o tym temacie tutaj

Andrzej Szlęzak, który był prezydentem Stalowej Woli przez okres 12 lat, a obecnie jest radnym Sejmiku Województwa Podkarpackiego dość obszernie parę dni temu skomentował ów fakt na swoim profilu w mediach społecznościowych.

Poniżej prezentujemy Państwu jego oba wpisy.

Pierwszy pojawił się 10 luty 2024

„Ze mną lepiej, z mamą gorzej. W związku z tym coraz mniej czasu na politykę. Może jakoś dam radę zrobić przyzwoitą kampanię wyborczą, choć na pewno opieki nad mamą nie poświęcę dla polityki. Ano zobaczymy jak to będzie. Dzisiaj, zgodnie z obietnicą, o sprawach Stalowej Woli.

Ostatnie kilka lat mało interesowałem się sprawami rodzinnego miasta. Teraz, również ze względu na wybory, coraz bardziej zagłębiam się w różne problemy i coraz częściej czuję się bezradny i z tego powodu przygnębiony. Stalowa Wola po dziewięciu latach rządów PiS-u jest jak luksusowy jacht, kupiony za gigantyczny kredyt. Właściciel tego jachtu nie ma już pieniędzy na spłatę tego kredytu, jak i na bieżące utrzymanie. Poza tym ten właściciel nie ma bladego pojęcia gdzie ten jacht ma płynąć. Mimo tego dba, by pasażerowie byli przekonani, że nigdy nie było lepiej, więc nie żałuje pieniędzy na zabawę. Zaciąga się już kredyty na spłatę kredytów, ale na przykład kilkaset tysięcy złotych za koncert „Małej Armii Janosika” zapłacono. Oczywiście publika po koncercie była zachwycona i nikogo nie interesowało ile to kosztowało i z czego zapłacono. Sytuacja finansowa miasta nieodparcie nasuwa wniosek, że zarządzający miastem w pełni zasługują na miano ekonomicznych idiotów i dużych cwaniaków od propagandy.

Oceniam, że w tym roku dług miasta osiągnie katastrofalny poziom sześciuset milionów złotych. Mam świadomość, że dla wyborców PiS-u to nie problem, bo oni jak długo nie wyciągają pieniędzy z własnego portfela, tak długo uważają, że za nic nie płacą, a różne 500 + i inne podobne plusy, to cudowne rozmnożenie przy którym cud w Kanie Galilejskiej, to marna sztuczka.
O sprawach miasta jeszcze będę pisał, a dziś i w następnym tekście o Hucie Stalowa Wola, zarządzanej według politycznych dyrektyw PiS-u, czyli o fatalnych skutkach upartyjnienia gospodarki.
W normalnych państwach jest tak, że polityka podporządkowana jest gospodarce. Co się dzieje gdy jest odwrotnie i czym się to kończy, już przerabialiśmy. Historia Polski w okresie PRL-u aż nadto dobitnie o tym przekonuje. Przykład HSW pokazuje, że politycy PiS-u szczebla centralnego, a zwłaszcza na szczeblu Stalowej Woli niczym Burbonowie niczego z historii nie zrozumieli i niczego się nie nauczyli.

W momencie przejęcia władzy przez PiS jego funkcjonariusze rzucili się na stanowiska w Hucie, obsadzając co się da partyjnymi kolegami, członkami rodzin itp. Dla tych, których nijak nie można było posadzić na stołku wymagającym fachowej wiedzy, stworzono specjalne stanowiska. Pisowskie partyjniactwo triumfowało! Na mieście śmiano się, że za komuny w Hucie bywało, że obsadzono ważne stanowiska na produkcji „partyjnymi ciemniakami”, ale zawsze taki aparatczyk miał dwóch zastępców znających się na robocie. W PiS tym się nie przejmowano. I tak opowiadano mi, że zatrudniono żonę pisowskiego wójta z ościennej gminy, która miała się zajmować sprawami handlu zagranicznego, ale jej znajomość języków obcych – no właśnie – znajomość. Pomijam kwestię, że HSW, jako fabryka zbrojeniowa, do czasu umowy na armatohaubice dla Ukrainy bodaj niczego za granicę od lat nie sprzedała.

Różne są szacunki ilu pisowskich mianowańców zatrudniono w Hucie. Jedno jest pewne; zarobki większości z nich były nieosiągalne dla przeciętnego pracownika Huty. Stąd ogromna niechęć większości pracowników do tych mianowańców.

Podporządkowanie Huty pisowskim interesom partyjnym z pominięciem względów gospodarczych, to temat szeroki i głęboki. Napiszę tylko o jednej sprawie, mającej jednak wyjątkowo fatalny wpływ na sytuację jednej z największych firm zbrojeniowych w Polsce.

W ubiegłym roku zbiegły się dwa wydarzenia, co stało się dla Huty nieszczęściem. Otóż ten nieszczęśliwy zbieg wydarzeń to wybory parlamentarne i decyzja chińskiej firmy LiuGong o wycofaniu się z produkcji maszyn budowlanych w Stalowej Woli. Chińczycy kupili część Huty produkującą maszyny budowlane przed kilku laty. Wiązaliśmy z tym duże nadzieje. Nota bene, jako prezydent miasta, wręczyłem im na dobry początek bardzo ładny imaginowany portret Konfucjusza, a potem sfinansowaliśmy jako miasto pierwszą polską biografię Sun Jat Sena. Nikt mi nigdy nie potwierdził, ale również nikt nie zaprzeczył, że Chińczycy zapłacili za tę część Huty dwieście kilkadziesiąt milionów złotych. Niestety z różnych względów biznes Chińczykom nie wyszedł i postanowili się wycofać ze Stalowej Woli. Oznaczało to zwolnienie kilkuset pracowników. I tu pojawia się wątek ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych. O tym, że Chińczycy chcą się wycofać dowiedziały się pisowskie władze w Stalowej Woli. Uznano, że ci potencjalnie zwolnieni z LiuGonga popsują wizerunek pisowskiej władzy, co w obliczu wyborów było dla tej władzy nie do przyjęcia. Ktoś wpadł zatem na pomysł, żeby Huta kupiła fabrykę od Chińczyków i od razu zatrudniła pracowników, których Chińczycy zamierzali zwolnić. Trzeba podkreślić, że ta decyzja miała czysto polityczny wymiar. Żadne ekonomiczne względy nie wchodziły tu w grę. Wskazuje się konkretną osobę wśród liderów PiS-u w Stalowej Woli, która miała stać za tą decyzją. Nie mam pewnej wiedzy na ten temat, więc nie użyję nazwiska, ale jestem przekonany, że to nazwisko powinien ustalić prokurator. I tu zaczyna się prawdziwy dramat. Jeśli zdrowie mamy pozwoli opiszę go jutro.

A może Państwo już wiecie na czym polega ten dramat?”

Drugi wpis z dnia 11 luty 2024 (kontynuacja tematu)

„Wczoraj skończyłem na tym, że władze PiS-u postanowiły kupić od Chińczyków fabrykę produkującą maszyny budowlane, która kiedyś była częścią Huty Stalowa Wola. Jak to w PiS bywało, postanowiono to zrobić z przytupem i wielkim rozgłosem propagandowym z jednoczesnym kompletnym zignorowaniem względów ekonomicznych. Decyzję o zakupie ogłoszono publicznie, w obecności przywódcy PiS-u Jarosława Kaczyńskiego, premiera Mateusza Morawieckiego oraz prezydenta Stalowej Woli Lucjusza Nadbereżnego. Oczywiście ogłoszono, że to wielki sukces.

Odkupienie fabryki od Chińczyków miało być naprawieniem błędu, który jakoby popełniły poprzednie rządy PO-PSL. Jednak to działanie liderów PiS-u można określić krótko, jako bezkresną głupotę. Jak inaczej nazwać takie działania, gdzie ogłasza się wszem i wobec, iż coś się kupi, zanim siądzie się do negocjacji z tym od kogo ma się zamiar kupić? Chińczycy, naród z kilkoma tysiącami lat tradycji handlowych, musieli mieć niezły ubaw z tych pisowskich gamoni. Oczywiście postawili wygórowane warunki, które władze Huty musiały spełnić. Co do ostatecznej kwoty nikt odpowiedzialny za zakup nie chce się oficjalnie wypowiadać. Rozpiętość kwot jest duża. Sięga od dwustu kilkudziesięciu milionów (źródła zbliżone do władz Huty) aż do sześciuset milionów. Osobiście zdecydowanie bardziej daję wiarę tej drugiej kwocie. Ponadto, to nie koniec żądań finansowych Chińczyków. Niewątpliwie Chińczycy zrobili świetny interes i nadal wyciskają pieniądze od frajerów. Tą sprawą powinny zając się służby specjalne i prokuratura, bo wygląda to nie tylko na niegospodarność. To dla mnie kwestia wiarygodności nowego rządu.

Kupno od Chińczyków to początek afery, którą jest ta sprawa. Z wyjątkiem części nazywanej Zakładem Zespołów Napędowych kupiono w zasadzie gołe ściany z pracownikami. Chińczycy wywieźli wszystko, co się dało. Ci pracownicy mieli produkować sprzęt wojskowy. Pewnie mieli co do tego szczere chęci, ale nie mieli i chyba nadal nie mają maszyn, nie są przeszkoleni i nie przeszli procedur, które obowiązują pracowników przemysłu zbrojeniowego. Znający się na sprawie twierdzą, że te wszystkie procesy przygotowawcze, to działania nie na miesiące, ale na lata. Ile milionów złotych musi w tej sytuacji kosztować uruchomienie produkcji pewnie nie wie nikt. Tymczasem przejęci pracownicy nie robią nic, a wypłaty biorą. Oni pewnie są szczęśliwi, ale czy szczęśliwi są ci pracownicy w Hucie, którzy muszą zapracować na ich pensje? Z rozmów z nimi nic takiego nie wynika. To płacenie za nic nierobienie, kosztowało Hutę już kilkadziesiąt milionów złotych. Jak długo będzie to jeszcze trwać i koto zapłaci i poniesie inne konsekwencje za ten idiotyzm? Mam nadzieję, że będzie to przynajmniej tych trzech panów, których wymieniłem. Pewniejsze jest jednak, że za to wszystko zapłacisz ty, naiwny podatniku.

Nie ulega wątpliwości, że to, co opisałem powyżej jest działaniem na szkodę nie tylko przemysłu obronnego, ale i w ogóle na szkodę polskiej gospodarki i obronności państwa polskiego. Jednak z punktu widzenia partyjnych interesów PiS-u to się nie liczy. Liczy się doraźny interes polityczny, utrzymanie władzy, a głównie suto opłacanych synekur.

Tak wygląda funkcjonowanie dość nowoczesnego przedsiębiorstwa, mającego duży potencjał rozwojowy, które opanuje partyjna gangrena. Do pełnego powrotu do lat PRL-u brakowało tylko utworzenia „zakładowej organizacji partyjnej PiS”, jak niegdyś PZPR. Być może się jednak mylę, bo wiele wskazywało i wskazuje, że tę rolę przejęła organizacja „Solidarności” w Hucie.
Czyż „Solidarność”, która przez lata była symbolem Huty i częścią jej chlubnej legendy, mogła niżej upaść? Stała się ni mniej, ni więcej tylko przybudówką i bojówką PiS-u.

Symbolem upadku Huty, jako upartyjnionego zakładu było wysłanie w czerwcu ubiegłego roku pracowników drugiej zmiany na wiec PiS-u, który miał zagłuszyć wiec ówczesnej opozycji. Byłem świadkiem tego żałosnego widowiska. Spytałem kilku stojących na uboczu uczestników skąd są i po co przyszli. Większość odmówiła odpowiedzi, ale paru powiedziało, że przyszli z drugiej zmiany w Hucie. Mieli gratkę. Mieli płacone, a pracować nie musieli. Czy w normalnym kraju możliwe byłoby przerwanie pracy w kluczowej fabryce zbrojeniowej, produkującej na potrzeby trwającej wojny i wysłanie pracowników na partyjny wiec? Ludzie, którzy do tego dopuścili powinni nie tylko wylecieć ze stanowisk, ale ponieść również odpowiedzialność karną.

Problemy Huty Stalowa Wola są mi znane od trzydziestu lat. Szczególnie blisko stykałem się z nimi, gdy byłem prezydentem Stalowej Woli. Na tym tle zetknąłem się z Donaldem Tuskiem jako premierem. To wtedy Tusk przestał być dla mnie wiarygodny, ale nie stało się to na tle problemów Huty tylko miasta. Przez te trzydzieści lat były rządy, które Hucie pomagały i które szkodziły. Rządy PiS-u w mojej ocenie należały zdecydowanie do tych drugich. To problem dużo głębszy i bardziej obszerny niż to, co powyżej opisałem. Może będzie okazja, żeby go tu przedstawić. Jedno nie ulega wątpliwości; żaden rząd od 1989 roku nie upartyjnił Huty w rozmiarach, w jakich zrobił to PiS z jego liderami w Stalowej Woli na czele. Tym samym wyrządził ogromne szkody w funkcjonowaniu tego ważnego dla Polski przedsiębiorstwa. Pełnych rozmiarów tych szkód jeszcze nie znamy. Mam nadzieję, że nowy zarząd – bo taki musi być, żeby Huta zaczęła normalnie funkcjonować – ujawni całość tych szkód.

A Państwo znacie inne przedsiębiorstwa, tak upartyjnione przez PiS?”

 

1 komentarz

1 komentarz

  1. Anonim

    7 maja 2024 at 19:08

    Ale jadem zajechało a czemu tym chinczykom nie wyszło to już cicho sza ? Miało być takie eldorado a jak zwykle was ….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

To Top