Średnio 34 dni mieszkańcy największych miast w Polsce muszą pracować na metr kwadratowy mieszkania – wynika z opublikowanych w piątek szacunków HRE Investments. Najdłużej trwa to w Warszawie, a najkrócej w Katowicach.
Z wyliczeń analityków HRE Investments wynika, że statystyczny mieszkaniec stolicy, zarabiając około 5126 zł netto, na metr kwadratowy nieruchomości zapracuje dopiero po 42 dniach pracy. To znaczy, że metr kwadratowy kosztuje tyle, ile wynoszą dwie miesięczne pensje.
Niewiele lepiej – jak napisano – mają mieszkańcy Gdańska, Gdyni czy Krakowa. W Gdańsku, żeby kupić metr kwadratowy, trzeba pracować tylko dzień krócej niż w stolicy. W Gdyni i Krakowie na ten cel trzeba poświęcić 40 dni roboczych.
W środku rankingu znalazły się Wrocław, Lublin, Rzeszów, Białystok, Poznań, Szczecin, Bydgoszcz czy Olsztyn. W tych miastach wojewódzkich – według wyliczeń HRE Investments – musielibyśmy pracować od 31 do 39 dni, aby zarobić równowartość metra kwadratowego mieszkania.
Na drugim biegunie znajdują się mieszkańcy Katowic, gdzie metr kwadratowy mieszkania kosztuje tyle, ile wynosi średnia płaca za 24 dni robocze. „Mniej niż 30 dni musielibyśmy przepracować, gdybyśmy chcieli kupić metr nieruchomości w Łodzi, Kielcach czy Zielonej Górze” – napisano.
Zauważono, że we wszystkich województwach średnia cena płacona za metr mieszkania jest wyższa niż miesięczna pensja „na rękę”. „W zależności od miasta wynagrodzenie miesięczne stanowi od 51 proc. do aż 87 proc. ceny transakcyjnej” – czytamy.
Wskazano, że w Warszawie, która jest na pierwszym miejscu, jeżeli chodzi o dochód netto, zarobimy około 5126 zł. Tak więc by kupić metr kwadratowy przeciętnego „M” za 10 tys. zł (dane NBP) niezbędne jest odłożenie dwóch wypłat. W Gdańsku, Gdyni czy Krakowie ceny transakcyjne wahają się od 8 tys. do 9 tys. zł. Niestety – jak zaznaczają analitycy – niższe ceny nie powodują wcale, że o mieszkanie jest tam wyraźnie łatwiej niż w stolicy, bo i zarobki są niższe.
Dodano, że w miastach, w których najkrócej zbieramy na metr kwadratowy, takich jak Opole, Łódź, Kielce, Zielona Góra i Katowice, zarobki netto stanowią od 70 proc. do 87 proc. ceny transakcyjnej metra. Wśród tych miast należy wyszczególnić Katowice; za metr zapłacimy tam około 5,5 tys., ale rekompensuje to relatywnie wysokie wynagrodzenie – 4,6 tys. zł netto. Sęk w tym – jak zauważają analitycy – że większość osób zarabia mniej niż sugeruje średnia płaca.
(PAP)