To już nie jest praca, to walka o przetrwanie – pod takim hasłem w Rzeszowie odbył się już po razu drugi strajk taksówkarzy.
Mówią, że martwią się o swoje bankructwo, ponieważ ich dochody spadły o 70%. Chcą od rządu tylko jednego – całkowitego otwarcia gospodarki. To ich jedyny postulat.
Częściej jestem na postoju, niż wożę klientów po mieście, zamiast ośmiu, pracuję dwanaście godzin, a wystarcza mi tylko na pokrycie kosztów stałych – powiedział jeden z protestujących.
Kierowcy popierają protesty innych branż, które też ucierpiały przez koronawirusa. To głównie od ich otwarcia taksówkarze uzależniają swoją przyszłość.
W stolicy Podkarpacia protestowali też przedstawiciele branży weselno-rozrywkowej, która od kilku miesięcy jest całkowicie zamknięta.
Nasze przychody są równe zeru, a rządowa pomoc nie wystarcza na pokrycie strat – żalili się uczestnicy manifestacji.
Wszyscy zgodnie przyznali, że nie chcą polegać na tarczy antykryzysowej, tylko móc wrócić do pracy, przestrzegając zasad reżimu sanitarnego.
Organizatorzy protestu zapowiadają kolejne działania na szerszą skalę, jeśli ich postulaty w najbliższym czasie nie zostaną wysłuchane.
źródło: PR Rzeszów